niedziela, 26 lutego 2012

Odnieś sukces

Bogaci nie pracują za pieniądze

Autorem artykułu jest Artur Wójtowicz



Jest wiele zasad, którymi kierują się bogaci ludzie. Mają zupełnie inne przekonania na temat pieniędzy, niż klasa średnia i biedni. A myśląc w inny sposób, skupianą się na innych rzeczach. Z kolei te drobne różnice w postrzeganiu sprawiają, że stają się bogaci. Dziś poznasz jedną z tych zasad oraz jej twórcę.

Na wstępie muszę przypomnieć bardzo ważny fakt, a mianowicie że, dostrzegasz to na czym się skupiasz. Jeśli pracujesz za pieniądze, nie widzisz innych możliwości na ich zarobienie. Znasz tylko jedną metodę i stale zauważasz tylko szanse na "lepszą" pracę. Umykają Ci szczegóły, które mogą przynieść prawdziwe pieniądze.

Czym jest lepsza praca dla większości ludzi?

To lepsze zarobki. Jest to czynnik przeważający w poszukiwaniu pracy. A o co zapytają znajomi, jak im powiesz, że znalazłeś pracę? Oczywiście, ile zarabiasz. Dlaczego akurat o to? Ponieważ wiadomo, że nie zdecydowałeś się np. na odbieranie telefonów przez cały dzień, bo to Twoja pasja. Chodzi o to, że normalny człowiek szuka pracy, bo potrzebuje pieniędzy. Nie patrzy na to, czy to jest zgodne z tym co uwielbia robić, tylko, czy może dzięki temu wyżyć. Jedyny znany mu sposób na zarobienie pieniędzy to praca. Takie myślenie skazuje ludzi na przeciętne życie, przeciętne jedzenie, przeciętne ubranie, przeciętne mieszkanie, przeciętne wakacje raz do roku i przeciętną rozrywkę od czasu do czasu. Mają za co wyżyć, ale nie za co pożyć. Praca za pieniądze ogranicza nasze możliwości. O tym za chwilę.

Bogaci nie pracują za pieniądze - to pieniądze pracują dla nich.

Przytoczę teraz prawdziwą historią, która doskonale obrazuje zasadę: "bogaci nie pracują za pieniądze".

Pewien 9-cio letni chłopiec pracował w sklepie zarabiając 10 centów za godzinę. Wystarczało mu to na kupienie komiksu po skończonej pracy. Jak większość ludzi, wiedział, że aby kupić więcej komiksów musi pracować dłużej i ciężej. Z pewnych przyczyn został zmuszony do pracy w tym samym sklepie za darmo. Wykonywał to samo co wcześniej, jednak teraz nie dostawał za to żadnych pieniędzy. Po pewnym czasie jego umysł zaczął się skupiać na czymś innym niż pieniądze. Zaczął dostrzegać okazje.

Zauważył, że sprzedawczyni, raz w tygodniu odrywa okładkę z komiksów, a resztę wyrzuca do pudła. Zapytał ją dlaczego tak robi. Okazało się, że komiksy są do wyrzucenia, a okładka służy jako zwrot z niesprzedanych komiksów.

W głowie tego chłopca powstał pomysł. Może mógłby czytać te komiksy bez okładek za darmo?

Otrzymał zgodę na zabranie komiksów, o ile nie będzie ich sprzedawał. Można powiedzieć, że jego pragnienie się spełniło. Miał o wiele więcej komiksów niż przedtem i nie musiał za nie płacić.

Ale to nie wszystko co zrobił. Zorganizował w piwnicy wypożyczalnie komików, w której inne dzieci mogły za 10 centów, czytać do woli. Zgodnie z umową - nie sprzedawał ich. Nie musiał już pracować w sklepie za pieniądze, bo pieniądze same do niego przychodziły.

Jednak nie porzucił pracy za darmo w sklepie. To był dopiero początek "otwarcia oczu na pieniądze".

Dziś ten chłopiec jest multimilionerem i autorem bestsellera „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Nazywa się Robert Kiyosaki i jest człowiekiem, który zdradza sekrety bogatych ludzi. Jeśli chcesz przewrócić swoje postrzeganie pieniędzy od góry nogami - polecam tę książkę. Dlaczego? Bo tam są odpowiedzi. Znajdziesz tam podstawy inteligencji finansowej.

Robert Kiyosaki był wychowywany przez dwóch ojców. Jednego biednego, biologicznego ojca i  drugiego bogatego, który był ojcem jego kolegi. Obaj mieli całkowicie odmienne poglądy na temat pieniędzy i tylko jeden z nich zgromadził bogactwo.

Biedny, dobrze wykształcony ojciec zalecał, aby mieć dobre stopnie, a potem dobrze płatną, bezpieczną pracę. Wierzył, że państwo się nim zaopiekuje na starość, zapewni emeryturę i spokojną przyszłość. Uważał, że pieniądze są źródłem wszelkiego zła.

Bogaty ojciec zalecał, aby nie pracować za pieniądze, tylko aby pieniądze pracowały dla nas. Uważał, że brak pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła. Zamiast szukać pracy w dobrej firmie, lepiej szukać dobrej firmy, którą można kupić. A jak już pracujesz - rób to, aby się uczyć, a nie dla pieniędzy. Nabywaj umiejętności, które pozwolą Ci pracować mniej, a nie więcej.

Zamiast szukać pracy - szukaj pieniędzy. Skupiając się na pracy znajdziesz pracę, natomiast skupiając się na zarabianiu bez pracy, też to znajdziesz. Przykładem jest historyjka, którą przedstawiłem powyżej.

Obaj ojcowie stawiali na wykształcenie, jednak nie w tych samych dziedzinach. Biedny ojciec polecał szkołę i stawanie się wykwalifikowanym pracownikiem, natomiast bogaty polecał nabywanie umiejętności sprzedawania i inwestowania. Biedny chciał pracy w korporacji, bogaty chciał mieć korporację.

Zobacz, jak nasze nastawienie na to, czego chcemy, może decydować o naszej przyszłości. Wyznaczając sobie mizerne cele - osiągamy mizerne rezultaty. Chcesz pracować w korporacji - pewnie Ci się uda, chcesz mieć korporację - pewnie też Ci się uda. Więcej o celach i jak bardzo są istotne w życiu każdego człowieka pisałem w artykule: Chcesz sukcesu? Wyznaczaj cele!

Pamiętaj, że robiąc to samo dojdziesz do tych samych rezultatów. Jeśli masz marną pracę i marne pieniądze, to jeśli dalej będziesz tak pracował, dalej będziesz miał takie pieniądze. Będziesz miał to samo, co wszyscy inni pracownicy wokół Ciebie. Takie samo mieszkanie, taki sam samochód, taki sam standard życia. Dla tych, którzy tego nie rozumieją, może to oznaczać życie w najczęściej  powielanym schemacie na całym świecie. Natomiast, jeśli to rozumiesz - otwierają się przed Tobą ogromne możliwości. Możesz robić to samo co ludzie bogaci, wykształcić takie same umiejętności i dzięki temu zdobyć takie samo bogactwo.

Możesz przyjąć w swoim życiu zasadę: "bogaci nie pracują za pieniądze" i porzucić chęć do posiadania pracy. Oczywiście pojawiają się pytania: jak zapłacę rachunki, za co będę żył, skąd wezmę pieniądze? Właśnie o to chodzi. Takie myślenie nie pozwala wyjść ponad przeciętność. Poczucie konieczności posiadania pracy jest nam wpajane od dziecka. Dlatego na początek musisz nie chcieć pracy. Możesz pracować, ale nie po to, aby spędzić tak całe życie, tylko aby wyćwiczyć niezbędne umiejętności. Jeśli zaczniesz myśleć w inny sposób - zaczniesz mieć inne pomysły.

To co trzyma ludzi przez lata w McDonaldzie i innych beznadziejnych pracach - to strach. Tylko ktoś kto bierze pod uwagę pracę w takich miejscach - pracuje tam. Nikt inny tam nie trafia. Wiem, że to może wynikać z "konieczności" pracy, ale jeśli celujesz nisko - nisko trafisz. Oczywiście wszyscy pracownicy fast foodów uważają taką pracę ze przejściową i że potem znajdą coś "lepszego"... Już pisałem co oznacza "lepsza" praca... Wróćmy do tego strachu. Co tak naprawdę sprawia, że ludzie czują potrzebę pracowania? Strach przed brakiem pracy. Strach przed brakiem pieniędzy. Strach przed biedą.

Musisz wiedzieć, że wszyscy się boją, jednak odwaga to działanie pomimo strachu. Ci, którzy są odważni osiągają więcej i mają więcej pieniędzy. Ci, którzy chcą bezpieczniej pracy wybierają bezpieczną przeciętność i strach przed zwolnieniem.

Ludzie myślą, że mają wybór pomiędzy złą i lepszą pracą, ale sama praca nie jest dobrym rozwiązaniem. Papuga może sobie wybrać lepsze miejsce w klatce, ale przecież samo przebywanie w niej nie jest dobre. Nauczyliśmy się nie wychodzić poza klatkę, nie tylko dlatego, że się boimy - ale ponieważ nie wiemy, że w ogóle w niej siedzimy. Brak świadomości i strach nie pozwalają nam działać i uwolnić się od niewolniczej pracy za pieniądze.

Pamiętaj, że bogaci nie pracują za pieniądze.

 

Powiązane z artykułem:

Chcesz sukcesu? Wyznaczaj cele!

Dlaczego bogaci się bogacą?

---

Artur Wójtowicz - Wizjoner.org | Inteligentny Rozwój Osobisty


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

20 Kroków do Sukcesu

Jak się zmotywować? Top 20 pomysłów

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



Osiąganie celów nie jest kwestią "dyscypliny" - chodzi o utrzymanie motywacji i koncentracji na swoim celu. Powinno Ci się to udać, jeśli będziesz stosować się do opisanych poniżej rad.

Osiąganie celów nie jest kwestią "dyscypliny" - chodzi o utrzymanie motywacji i koncentracji na swoim celu. Powinno Ci się to udać, jeśli będziesz stosować się do opisanych poniżej rad.

Poniżej znajdziesz "Top 20" pomysłów i sposobów na to, jak samego siebie zmotywować do działania w słusznej sprawie.

Oto one. W odwróconej kolejności - czyli „final countdown"...

#20: Śledź swój postęp

Najlepiej jeśli zrobisz sobie tabelkę, w której będziesz zaznaczać codziennie swoje postępy w drodze do każdego z celów. Posłuży Ci ona nie tylko jako źródło informacji jak sobie radzisz, ale też zmotywuje Cię by dalej realizować swoje plany. Codzienne wypełnianie tej tabelki motywuje do działania, bo w głowie zapala się kontrolka: „Lepiej zrobić to dzisiaj, jeśli chcę zaznaczyć progress w tabelce". Niby jest to niewielka motywacja, ale uwierz, że działa. Nieważne jak, ważne, żeby monitorować swoje postępy i pozwolić sobie na słodką chwilę dumy przy każdym postawionym „iksie" czy „ptaszku". Przykładową tabelkę znajdziesz tutaj

Bądź jednak przygotowany na to, że w Twojej tabeli znajdzie się kilka negatywnych znaczków. Nic nie szkodzi, zdarza się. Ważne, aby nie zniechęcać się tymi kilkoma potknięciami i dalej robić swoje. Zamiast załamywać ręce i narzekać, weź się w garść i nadrób stratę przed następną kontrolą.


#19: Nie wypływaj od razu na głęboką wodę.

Zaczynając nowy program ćwiczeń, czy ogólnie biorąc się za cokolwiek nowego, może w Tobie aż kipić pozytywna chęć do działania. Entuzjazm, podniecenie, optymizm... czujesz, jakbyś mógł przenosić góry. Ale jak ruszysz zbyt szybko – możesz zaliczyć „zimny prysznic", i w rezultacie zapał gwałtownie stygnie...

Ważna zasada, brzmi: jeśli rozpiera cię energia, gdy bierzesz się do działania, i chcesz „iść na całość" - WYLUZUJ! Nie rób od razu wszystkiego, co masz w planie. Zamiast tego wykonaj na początek 50-75 procent założeń, a następnie stopniowo i planowo zwiększaj tę ilość. Jeśli na przykład zaczynasz biegać, i planujesz przebiegnięcie jednorazowo 5 km, to zacznij od mniejszego dystansu, np. dwóch - i to przeplatając bieg szybkim chodem. To zdrowsze na start i zyskasz pewność siebie, że masz jeszcze energię na kolejne, dalsze kroki by zrealizować, a nawet przewyższyć swoje plany


#18: Dołącz do grupy, by utrzymać motywację.

Trzymając się tego przykładu z bieganiem - warto byś zaangażował się w tematycznych forach dyskusyjnych, jak bieganie.pl , biegajznami.pl. Podobnie przy rzucaniu palenia, zrzucaniu kilogramów, nauczaniu języka czy innych postanowieniach.

Dołączenie do forumowiczów pomoże Ci w wytrwałym dążeniu do celu. I nie chodzi tylko o samo poznawanie ludzi, którzy przechodzili bądź już przeszli przez to samo, co Ty. Istotne jest, że możesz omówić z nimi swoje postępy, zadać pytania i zyskać wsparcie, które pomoże Ci iść dalej. Jeśli szukasz odpowiednich grup, możesz rozpocząć na tym forum.


#17: Znajdź zdjęcie swojego celu

...i powieś go w widocznym miejscu.

Wizualizacja celu, w dokładnie takiej postaci, w jakiej wyobrażasz go sobie (nieważne czy jest to podróż do Rzymu, nowy dom, ukończenie maratonu czy jeszcze coś innego) jest wspaniałym źródłem motywacji i pomocą przy realizacji zamierzeń. Większość ludzi to wzrokowcy, dlatego taki obrazek bardzo Ci się przyda.

Poszukaj odpowiedniego zdjęcia i umieść w takim miejscu, żebyś co chwila trafiał na to wzrokiem. Ustaw je na tapecie, postaw na biurku. To pomoże Ci skoncentrować się na Twoim celu. Pamiętaj - to ten właśnie cel mobilizuje Cię do działania na dłuższą metę! Jeśli zapomnisz o celu, stracisz motywację i dlatego właśnie dobrze mieć coś, co Ci będzie o nim ciągle przypominać.


#16: Raaazem, raaaazem.

Niełatwo samemu utrzymywać się w ryzach. Dlatego jeśli znajdziesz kogoś, kto ma podobne cele i plany (sportowe, zawodowe itp.) spróbujcie działać wspólnie. Możesz też zachęcić swoją „druga połowę", rodzeństwo czy najlepszego kumpla i wspierać się wzajemnie w swoich działaniach. Wtedy nie ma znaczenia to, że dążycie do innych celów. Kluczową sprawą jest zachęcanie się nawzajem do działania.


#15: Nie odkładaj na później! Do roboty!

Zdarza się, że nie masz najmniejszej ochoty żeby wyjść pobiegać, napisać ważny dokument czy zrobić cokolwiek innego, co miałeś na ten dzień w planach. Najgorsze, co możesz wtedy zrobić to wmawiać sobie, że jest to paskudnie trudne. Nie zastanawiaj się zbyt długo, po prostu weź się do roboty

Bez namysłu załóż buty, wyjdź i nie oglądaj się za siebie. Potem pójdzie już z górki. Bieganie okazuje się nie takie straszne, jakie się wydaje, gdy siedzisz w domu i o nim rozmyślasz. Może ta metoda wygląda banalnie, ale zawsze skutkuje. Im dłużej odwlekasz i zastanawiasz się kiedy zacząć - tym trudniej ruszyć z miejsca.

Jeśli to duże zadanie, to rozbij je na mniejsze kawałki i zabierz się natychmiast za pierwszy z góry.

#14: Zrób z tego przyjemność.

Często jest tak, że odkładasz coś ciągle „na zaś", bo wydaje się to nudne i męczące. Wtedy spróbuj podejść do swojego zadania jak do czegoś, co sprawia przyjemność. Nagle zaczniesz przyłapywać się na tym, że nie możesz się doczekać, kiedy znów się za nie zabierzesz. A korzyści z takiej sytuacji chyba nie muszę wymieniać. Trudny trick, ale wykonalny.


#13: Cierpliwość popłaca

Wiadomo, „łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić". Ale zbyt często oczekujemy natychmiastowych efektów. Tymczasem planować musisz na dłuższą metę. Jeśli zamierzasz schudnąć, możesz z początku zauważyć drobne spadki wagi, ale zrzucenie całego balastu trwa trochę dłużej. Jeśli chcesz wystartować w maratonie, też nie zbudujesz formy w tydzień. Po miesiącu nauki języka też nie poradzisz sobie z obejrzeniem obcojęzycznego filmu (ba... nawet kreskówki). Kiedy nie widzisz od razu oczekiwanych rezultatów, nie dawaj za wygraną - daj sobie więcej czasu. Wytrwale zmierzaj do swojego celu, a efekty w końcu się pojawią.


#12: Krok po kroku

Czasami obierasz sobie długoterminowy cel, który wydaje się przerastać i przytłaczać. Wtedy szybko tracisz motywację, usypia Cię myśl, że masz jeszcze kilka miesięcy (lub jeszcze więcej) na wzięcie się do roboty, tymczasem pozornie długi czas niepostrzeżenie ucieka i budzisz się z przysłowiowym nożem na gardle. Kojarzysz syndrom studenta? Tak długo odkłada naukę (bo tyyyyle jeszcze zostało czasu do egzaminu), aż budzi się 2 noce przed sesją: „jasna cholera, nic się nie uczyłem!". Nie jest łatwo utrzymać przez dłuższy czas koncentrację na nadrzędnym celu. Co wtedy zrobić? Rozbij go na krótkie etapy, które możesz pokonywać i „odfajkowywać", w regularnych odstępach czasu.
„jak zjeść całego słonia?.... po kawałku :)”

Przy okazji: syndrom studenta to doskonała ilustracja zasady Parkinsona.


#11: Nagradzaj się, i to często

Zarówno za drobne, jak i większe sukcesy. Poprzedni punkt wyjaśnia, jak zrealizować długofalowy plan stopniowo pokonując mniejsze kroki. Teraz dodajmy, że każde z tych małych osiągnięć zasługuje na docenienie. Zrób dokładną listę swoich długo- i krótkoterminowych planów i zapisz przy każdym z nich odpowiednią nagrodę. „Odpowiednią", czyli
1) proporcjonalną do osiągnięcia (nie funduj sobie wycieczki na Kanary za przebiegnięcie dwóch kilometrów czy skończenie raportu...)
2) zgodne z głównym celem Twoich działań - jeśli chcesz schudnąć, nie nagradzaj męczącego treningu na siłowni bezą ani kremówką... chyba nie chcesz strzelać do własnej bramki?


#10: Poszukaj inspiracji

To, co inspiruje, działa też motywująco, a może to być wszystko: blog, forum czy inna strona, rodzina, znajomi, książka, muzyka, zdjęcie, film... wystarczy chwilę poszukać.


#9: Znajdź trenera, zapisz się na kurs

To pomoże Ci zacząć działać, a potem systematycznie kontynuować to, co zacząłeś. Nie jest to może najtańszy sposób na utrzymanie motywacji, ale za to skuteczny, a poza tym możesz go zastosować w różnych dziedzinach. A jeśli dobrze poszukasz, to może uda Ci się zapisać na treningi czy kurs taniej, niż myślałeś. A może ktoś z Twoich przyjaciół może polecić Ci po znajomości dobrego trenera albo doradcę/nauczyciela etc.?

Tylko jedno ale: nie mów sobie: „nie zacznę dopóki kogoś nie znajdę" - to jedynie paskudna wymówka.


#8: „Czemu chcesz osiągnąć cel?"

Znajdź powody swojego działania i zapisz je. Zastanów się, dlaczego tak naprawdę robisz to, co robisz i... zanotuj i przeanalizuj swoje wnioski. Jeśli np. podejmujesz się czegoś dla swoich bliskich, zwykle starasz się bardziej, niż robiąc coś wyłącznie dla własnej korzyści. Nie znaczy to, że działanie tylko dla siebie jest złe, niemniej powinieneś pracować w imię czegoś, na czym NAPRAWDĘ BARDZO ci zależy, dla słusznych celów.


#7: Uświadom sobie, co Cię zniechęca i przygotuj się na to

Czasem trafiasz na osoby, rzeczy czy sytuacje, które odciągają Cię od tego, co istotne, ale zwykle nie zdajesz sobie z tego sprawy. Dobrze jest umieć rozpoznawać takie przypadki, żeby skutecznie sobie z nimi radzić. Aby nauczyć się tego, miej przy sobie przez cały czas karteczkę i notuj każde odwodzące Cię od działania zdarzenie. To prosta i efektywna metoda na „odkrycie" czyhających na każdym kroku pokus. A wtedy możesz świadomie je omijać i nie ulegać im.


#6: Nigdy nie odpuszczaj dwóch dni z rzędu

Jesteśmy tylko ludźmi i zdarza się, że dzień „umknie" Ci niepostrzeżenie. Ale jeśli już tak się zdarzy i następnego dnia znów nie czujesz się na siłach do działania... powiedz stanowczo NIE! Nie trać dwóch dni pod rząd! Zamiast „wymiękać" weź się do pracy, a jeszcze będziesz sam sobie dziękować. 2 dni z rzędu to za dużo, bo z 2 zrobisz 3, potem 4... i tyle z Twojej realizacji upragnionego celu zobaczysz.


#5: Wizualizacja celu, codziennie przynajmniej przez 5 minut

Wiem, to trochę z tej działki „magiczne brednie", ale uwierz że to działa. Już niejedne badania na ten temat robili. Nie tylko Małysz wizualizował sobie sukcesy :)
Wyobrażaj więc sobie swój upragniony sukces z jak najdrobniejszymi szczegółami. Zamknij oczy i wyobraź sobie dokładnie tę chwilę, gdy już osiągniesz cel, spróbuj poczuć ją wszystkimi zmysłami. Kiedy i gdzie to nastąpi? Jak będziesz wyglądać? Jak będziesz ubrany? Obraz musi być tak dokładny i realistyczny, jak to tylko możliwe. Kiedy raz Ci się uda, powtarzaj to codziennie, poświęć temu chociaż chwilę. Tylko w ten sposób uda Ci się podtrzymać motywację płynącą z tego źródła.


#4:Załóż dziennik swoich postępów

Regularnie prowadzone notatki mogą działać bardzo mobilizująco. Twój dziennik powinien zawierać, oprócz suchych opisów działań, Twoje przemyślenia i spostrzeżenia na ich temat, a także dotyczące towarzyszących im odczuć czy też popełnionych błędów. Nie odkładaj nic na później - kolejne wpisy rób zaraz po ukończeniu planu na dany dzień!


#3: Wytwórz atmosferę przyjacielskiej rywalizacji

Współzawodnictwo leży w mniejszym lub większym stopniu w naturze każdego. Wykorzystaj to, aby dać sobie „kopa" do działania. Jeśli należysz do grupy dążącej do podobnych celów, lub po prostu masz „towarzysza broni", to nic nie zmobilizuje Was do pracy tak skutecznie, jak pozytywna rywalizacja. Sprawdźcie, kto przebiegnie najwięcej kilometrów albo zaoszczędzi najwięcej pieniędzy w najbliższym miesiącu. Pamiętajcie tylko, żeby ustalić takie kryteria, które wszystkim dają równe szanse. I oczywiście nie zapominajcie o wspieraniu się nawzajem.


#2: Złóż publiczną obietnicę

To zawsze działa. Załóż bloga i śmiało ogłoś : "do tego i tego dnia osiągnę to, to i to." I daj z siebie wszystko, żeby dotrzymać obietnicy! Przecież ludzie patrzą :). Daleko nie musisz szukać: możesz wpisać swoje postanowienie w tym wątku.


#1:Zawsze myśl pozytywnie

Odrzucaj wszystkie złe przeczucia. Kontroluj swoje myśli, i wsłuchuj się w swój głos wewnętrzny. Masz go tak jak każdy, ale pewnie rzadko go słuchasz. Pora to zmienić! Jeśli słyszysz negatywne myśli, natychmiast powiedz im „stop", wyrzuć je z głowy i zastąp pozytywnymi. Bo pozytywne myślenie potrafi zdziałać cuda!



Tekst zainspirowany artykułem z zenhabits.net

---

www.dlasiebie.pl - społeczność i forum pasjonatów rozwoju osobistego, właściwej kariery i niezależności finansowej

zapraszam,
Tomasz Zienkiewicz


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

EFEKTYWNE DZIAŁANIE GTD

Większa efektywność dzięki GTD

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



GTD jest metodą sprawnego, efektywnego doprowadzania swoich spraw do końca - zaproponowaną przez Davida Allena. Opisał ją w książce „Getting Things Done. The Art of Stress-Free Productivity"
Getting Things Done czyli GTD, to po spolszczeniu: „efektywne załatwianie swoich spraw". Dla mnie GTD oznacza nic innego jak efektywność działania, czy też produktywność osobistą - skuteczne posuwanie się do przodu w gąszczu rzeczy które muszę zrobić na wczoraj, na dziś i na jutro.

Każdy z nas ma coraz więcej rzeczy do zrobienia i jak się okazuje, coraz trudniej jest się z tym uporać metodami wyłącznie domowymi - przypominające supełki, notatki w telefonie czy zapiski na kartce - to przy obecnej ilości spraw jaką przeciętny Kowalski, Ty czy ja mamy do załatwienia, nie wystarczają i wymagają mocnego wsparcia.

GTD jest metodą sprawnego, efektywnego doprowadzania swoich spraw do końca - zaproponowaną przez Davida Allena. Opisał ją w książce „Getting Things Done. The Art of Stress-Free Productivity", a po przetłumaczeniu na nasz ojczysty język książka trafiła pod strzechy jako: "Sztuka efektywności. Skuteczna realizacja zadań"

Jeśli masz kłopoty z ogarnięciem wszystkiego co masz do zrobienia i Twoje domowe metody nie zdały egzaminu - to radzę Ci zapoznać się z GTD.


Jak działa GTD?

Niektórzy mogą mieć wrażenie, że GTD to nic innego jak zebranie do kupy oczywistych rzeczy i żadna to filozofia. I będą mieli rację. Tyle, że jest skuteczna i warto ją stosować - a przecież o to w życiu chodzi, nieprawdaż?

Główne założenia GTD to redukcja Twojego stresu i realizacja Twoich planów, czyli spokojna głowa + skuteczne załatwianie spraw. Tu może parę sensownych słów z naszej pokaźnej encyklopedii wikipedia.pl:


„Celem GTD jest zwolnienie z obowiązku pamiętania o wszystkich zobowiązaniach i planach, a jednocześnie zachowanie wysokiej produktywności w pracy i życiu prywatnym.



Według Allena dwa kluczowe elementy w zarządzaniu czasem to kontrola i perspektywa. Kontrolę nad zobowiązaniami zapewnia szczegółowy proces GTD, natomiast na perspektywę pozwala ujęcie bieżących zadań w kontekście sześciu poziomów:

1. Bieżące zadania
2. Bieżące projekty
3. Obszary odpowiedzialności
4. Cele roczne
5. Wizja na 5 lat
6. Całe życie"



Jak widzisz GTD obejmuje swoim zakresem całe Twoje życie, tylko że w przeciwieństwie od metod proponowanych przez Stephena Covey'a (autor 7 nawyków skutecznego działania) czy Anthony Robbinsa (Obudź w sobie olbrzyma i masę wykładów motywacyjnych) - przyjął metodę od szczegółu do ogółu. Najpierw patrzysz na swoje bieżące sprawki i z nimi się zmierzasz - dopiero potem skupiasz się na swoich celach życiowych. Jest to więc sposób „bliższa ciału koszula".



OK. To może trochę o praktycznym podejściu: jak zabrać się za usprawnienie swojego codziennego życia?

Allen zaproponował 5 kroków:

1. Kolekcjonowanie
2. Analiza
3. Porządkowanie
4. Przegląd
5. Realizacja



Kolekcjonowanie


Na początek zbierasz wszystkie swoje zadania, obowiązki, pomysły i plany w kupę. Allen proponuje kulturalniejszą nazwę: "koszyk". Może to być skrzynka odbiorcza w Twojej poczcie, notatnik, kartka papieru, lista todo, segregator na dokumenty, czy też cokolwiek innego, co da Ci obraz całości spraw, jakie na Ciebie czekają. Chodzi o to, byś podczas kolekcjonowania przeniósł wszystko z głowy do konkretnego miejsca. W ten sposób nie musisz już więcej pamiętać o wszystkich rzeczach. Takie zapisanie/przeniesienie naprawdę uwalnia spore zasoby umysłu. Mniej stresu!

Oczywiście by stresu było rzeczywiście mniej, musisz zabrać się za rozładowywanie koszyka. Robisz to w kolejnych etapach.



Analiza


Jak już pamiętasz odrzuciliśmy metody domowe, bo się nie sprawdziły. To samo dotyczy analizy. Tu trzeba wdrożyć parę konkretnych reguł by sprawnie przeanalizować cały koszyk spraw.

GTD proponuje Ci kilka istotnych reguł:
1. Rozpocznij od góry kolejki.

Nie zastanawiaj się co najpierw, nie zwlekaj - to tylko wymówki by szukać tej właściwej sprawy do przyjrzenia się najpierw. Na priorytety przyjdzie jeszcze czas, ważne byś już zaczął działać. Zobacz listę rzeczy, którą zgromadziłeś w koszyku i rozpoczynając od pierwszego z góry zadania rozpocznij analizę.


2. Zajmuj się TYLKO jedną sprawą

Nie rozpraszaj uwagi, nie staraj się optymalizować poprzez robienie kilku rzeczy na raz. Bierzesz jedną rzecz i staraj się ją doprowadzić do końcowej decyzji.


3. Nigdy nie wrzucaj ponownie sprawy do koszyka

To właśnie pośrednia rzecz związana z punktem 2. Gdy zajmiesz się już czymś, nie odkładaj tego z powrotem - bo powtórnie stracisz czas na zaznajomienie się z tematem. To bardzo nieefektywne. Doprowadzaj sprawy do końca za pierwszym razem.


4. Reguła dwóch minut

Jeśli zrobienie czegoś zajmuje mniej niż 2 minuty, należy to zrobić od razu, a nie przenosić tego zadania do dalszego etapu.



OK. Masz już zebraną listę wszystkich spraw. Bierzesz pierwszą z rzeczy do rąk i analizujesz. Musisz w tym kroku odpowiedzieć sobie na pytanie:



Czy dana sprawa wymaga jakiegoś działania? (ang. Is it actionable?)

* jeśli nie (np. jest to jakaś informacja), możesz ją:
- przenieść do archiwum
- przenieść na listę "być może / w przyszłości" (ang. someday/maybe)
- usunąć/skasować - niech nie zaśmieca. Nie chomikuj bezsensownych rzeczy



* jeśli tak, odpowiadasz sobie cóż to za następna akcja/zadanie musi być zrobione? (ang. What's the next action?). Teraz podejmujesz decyzję odnośnie tego zadania - wybierz jedno z trzech:
- Zrób to (jeśli zajmuje mniej niż dwie minuty)
- Deleguj dla innej osoby
- Zaplanuj na później (odłóż) - albo umieszczasz w kalendarzu gdy wiesz kiedy musisz/chcesz/możesz się tym zająć (np. konkretna data, lub wolny blok czasowy), albo umieszczasz na liście następnych zadań.




Organizowanie (porządkowanie)


Kontekst

Teraz czas na uporządkowanie tego co zostało Ci do zrobienia w wyniku analizy. GTD proponuje Ci organizowanie spraw w ramach kontekstów (np. praca, dom, nauka, zakupy, telefony do wykonania). Pozwoli Ci to grupować zadania i sprawniej je realizować - np. będąc w pracy zabierzesz się za wszystkie czekające zadania w obrębie tego kontekstu.



Projekty

Kolejnym z przydatnych terminów w GTD są projekty, czyli przedsięwzięcia, które grupują inne zadania a w efekcie przyniosą Ci konkretny rezultat:

* napisanie pracy magisterskiej
* organizacja wesela
* budowa serwisu www

czy też mniejsze sprawki:

* przygotowanie prezentacji
* odnowienie polisy OC/AC (analiza ofert, rozmowy z firmami, wybór oferty, przelew, podpisanie itd.)

Projekty służą lepszej organizacji skomplikowanych zadań: jeśli będziesz miał zadania enigmatycznie opisane np. ‘strategia' albo ‘napisanie pracy magisterskiej' - to właściwie nie wiesz co z tym zrobić. Zadania, które nie są dobrze opisane oraz proste w zrobieniu powinieneś zebrać w projekt, rozbić na mniejsze kawałki i je porządnie opisać. Jeżeli nie jesteś w stanie napisać co masz zrobić, to jak będziesz wiedział w jaki sposób się do tego zabrać? A gdy nie wiesz to zostawiasz na później - tak już to działa (a właściwie nie działa)

Napisanie pracy magisterskiej powinno, więc zostać projektem w ramach którego pojawią się zadania które możesz wykonać np.:

* umówienie wizyty z promotorem
* przygotowanie listy literatury
* wypożyczenie książek
* przygotowanie propozycji tematów pracy
* odszukanie i przejrzenie konstrukcji konspektu pracy
* przygotowanie konspektu (5 stron)

... itd.



Listy

W GTD do dyspozycji masz kilka list, które warto stosować:

1. Zadania oczekujące - czyli takie które delegowałeś komuś innemu i czekasz na rezultat

2. Być może / kiedyś - czyli parking pomysłów, zadań i projektów, które wydają Ci się ciekawe lub warte uwagi w przyszłości, jednak nie musisz nimi się obecnie zajmować. Tu dobrze jest listować Twoje różne błyskotliwe pomysły. Zapisując je na tej liście z jednej strony nie zaśmiecasz sobie dłużej nimi głowy, a z drugiej - nie zapominasz tych genialnych, olśniewających pomysłów.



Przegląd


By posuwać się naprzód z zadaniami do wykonania GTD narzuca Ci rygor codziennego przeglądu listy zadań do zrobienia - tak byś mógł wykonać to co sobie zaplanowałeś. Czyli innymi słowy byś nie przegapił tych ważnych i istotnych spraw. Przeglądanie listy załatwia Ci komfort działania - przeglądając rano listę wiesz co Cię czeka w ciągu dnia i nie zapomnisz np. ważnego spotkania, czy też przygotowania do tego spotkania.

GTD proponuje Ci również przegląd w perspektywie tygodnia. Podobnie jak Stephen Covey w swoim systemie planowania GTD wykorzystuje tydzień do planowania tych ważnych spraw, spojrzenie na swoje projekty z odpowiedniej perspektywy.


Realizacja

Najlepsze plany trzeba realizować, inaczej pozostają jedynie na kartce. Gdy już wiesz co robić (a po poprzednich etapach WIESZ) - nie zwlekaj i zrób to. Just do it!

GTD i na ten etap ma dla Ciebie kilka propozycji- tak by Ci było sprawniej, łatwiej i przyjemniej. Jednak po technikalia odsyłam do książki lub do netu.




Narzędzia GTD

Metoda GTD jest już tak popularna, że narzędzi wyrosło sporo. Sam używam:

RememberTheMilk.com - rewelacyjna, spolszczona aplikacja www z masą opcji w wersji darmowej. Jedną z przydatniejszych funkcjonalności jest integracja z google i praca w trybie offline, co umożliwia Ci pracę w samej przeglądarce nawet gdy połączenie jest niedostępne.



Do wyboru masz również takie narzędzia jak choćby:

* Nozbe.com
* Todoist.com
* Vital!st
* etc. rosną jak grzyby po deszczu



Po ich obszerny opis odsyłam tutaj. Szacunek dla autora za wnikliwą analizę i opis.



Miłego używania GTD :)


Jeśli masz jakieś pytania albo przemyślenia na temat GTD - zapraszam na forum dedykowane tematowi GTD.
---

www.dlasiebie.pl - społeczność i forum pasjonatów rozwoju osobistego, właściwej kariery i niezależności finansowej

zapraszam,
Tomasz Zienkiewicz


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zostań Rentierem

W co zainwestować pieniądze

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



Jeśli masz pieniądze, to możesz zrobić z nimi wiele rzeczy. Najgłupszą rzeczą jaką możesz zrobić to wydać na głupoty. Wydasz, stracisz i po ptokach.

Najlepiej wydać pieniądze tak, by to one zaczęły na Ciebie zarabiać. Pomysłów jest parę, we wszystkich chodzi o to by powiększać Twoje aktywa:

1. Własny biznes
2. Fundusze in


Jeśli masz pieniądze, to możesz zrobić z nimi wiele rzeczy. Najgłupszą rzeczą jaką możesz zrobić to wydać na głupoty. Wydasz, stracisz i po ptokach.

Najlepiej wydać pieniądze tak, by to one zaczęły na Ciebie zarabiać. Pomysłów jest parę, we wszystkich chodzi o to by powiększać Twoje aktywa:

1. Własny biznes
2. Fundusze inwestycyjne
3. Giełda
4. Nieruchomości


Własny biznes

Własny biznes to potężne wyzwanie – do tego potrzeba pomysłowości, wiedzy, poświęcenia (głównie czasu) i pasji. O pieniądzach nie wspominam, bo to przeważnie nie jest aż taki problem jak się ludziom wydaje. Często brak pieniędzy traktują jako wymówkę – a są sposoby pozyskania kasy na własny biznes, jeśli tylko wygląda że się sprawdzi.


Fundusze inwestycyjne

W skrócie: fundusze to takie ustrojstwo, gdzie powierzasz pieniądze specjalistom, a oni w Twoim imieniu obracają pieniędzmi by ich było więcej. Zarabiają na procencie, a w zamian za to ślęczą przy notowaniach, analizach rynku itd. Jeżeli nie masz wiedzy i czasu by stać się swoim własnym maklerem - to tutaj masz właśnie rewelacyjne wyjście.

Fundusze mają różne strategie:

* fundusze akcji inwestują głównie w akcje. Określane są jako agresywne bo tu można dużo zyskać lub dużo stracić. Niektóre inwestują w spółki duże, inne w małe, a jeszcze inne w zagraniczne rynki. Musisz tylko wybrać to, co Cię interesuje.
* Fundusze obligacji - jak sama nazwa wskazuje pieniądze wkładają w bezpieczne instrumenty obligacyjne. Tu możesz liczyć na bezpieczeństwo. Jak zarobisz to niewiele, ale to samo dotyczy strat - bardzo małe ryzyko tego że coś Ci ubędzie . Zysk rzędu kilku procent rocznie.
* Fundusze pieniężne - te operują na lokatach i innych instrumentach pieniężnych. Zaliczyć je możesz znowu do bezpiecznych.
* Fundusze hybrydowe - czyli ani to ani tamto, a właściwie: i to i tamto. Jadą w zależności od wybranego profilu po tym co uważają za stosowne. Jest to coś pomiędzy funduszami bezpiecznymi (obligacji, pieniężne) a agresywnymi - inwestują część swoich pieniędzy w akcje, część w coś bezpieczniejszego
* Fundusze nieruchomości - pieniądze tych funduszy trafiają na rynek mieszkaniowy. Ziemia, grunty, inwestycje w developerów itd. niekoniecznie w polsce.



Sporo tego. Najprościej i najlepiej wybrać się do doradcy finansowego i tam zasięgnąć języka - wybadają Cię na lewo i prawo pod kątem choćby poniższych istotnych informacji:

* ile pieniędzy chcesz przeznaczyć na inwestycje
* czy masz zamiar wpłacać pieniądze systematycznie czy też to jednorazowy strzał
* o jakim horyzoncie czasowym myślisz - czy to półroczna gra, czy odkładasz na emeryturę swoją, bądź prawnuków
* jak mocne masz nerwy - czy bardziej zależy Ci na bezpieczeństwie, czy też wolisz agresywnie ryzykować licząc na wyższe zyski
* itd



A czemu warto inwestować akurat w fundusze?

Duży plus funduszy: generalnie wybierasz fundusz zgodny z Twoimi preferencjami (agresywny, stabilny etc) i przestajesz się martwić – specjaliści (lub przynajmniej tak chcę o nich myśleć) codziennie doglądają tego by z pieniędzmi nic złego się nie działo, a i byś zadowolony widział na koncie coraz więcej. Na siedzenie przy notowaniach akcji np. trzeba mieć masę czasu i nerwy ze stali - dla osób zajętych życiem codziennym znacznie lepiej wejść w fundusze. Prowizję płacisz właśnie za czas i wiedzę tych ludzi. Warto.

Kolejny plus: unik przed podatkiem Belki – za konwersję w ramach grupy (fundusze parasolowe) nie płacisz podatku od zysku – dopiero wychodząc z funduszu liczą czy zarobiłeś na całości czy nie – i wtedy ewentualnie zabierają Ci belkowe. Fundusze parasolowe są już praktycznie w każdej ofercie.



Gdy już wybadasz rynek zdecyduj się na jakąś z ofert i zacznij. Nawet drobnymi ale stałymi wpłatami wybudujesz sobie pokaźne konto. Albert Einstein powiedział że 'procent składany to największy wynalazek człowieka'. Takie systematyczne odkładanie daje Ci wiele benefitów właśnie z tego cuda jakim jest procent składany.

Jeśli chodzi o mnie to wybrałem Supermarket Funduszy Inwestycyjnych w mBanku, dlatego że, po pierwsze mam tam konto, więc było prościej; a po drugie – nie liczą sobie prowizji za wejście i wyjście. Dobre na start by poobserwować co się dzieje z Twoimi pieniążkami, bez bólu przy zmianie decyzji.

Ale zawsze warto najpierw się rozejrzeć by podjąć świadomą decyzję. Wizyta u doradcy poza chwilką czasu nic Cię nie kosztuje.

Jeśli nie wiesz gdzie zacząć przygodę z funduszami, polecam Ci poradnik funduszy w mBankowym SFI i umówienie się na bezpłatną wizytę u doradcy finansowego - wystarczy że wypełnisz odpowiadający Ci wniosek, a oni Cię zaproszą na pogadankę.

Oczywiście celem każdego 'bezpłatnego' doradcy jest przede wszystkim, wepchnąć Tobie skojarzone z ich firmami produkty - przecież z czegoś Ci bezpłatni doradcy muszą żyć. Dopiero w drugiej kolejności chcą Tobie pomóc. Mimo tego warto byś posłuchał co mają do powiedzenia, bo możesz się ciekawych rzeczy dowiedzieć. No i ich produkt rzeczywiście okaże się najlepszy. Polecam - na tej wizycie możesz tylko skorzystać

Giełda

Tu już zaczyna się jazda. Jest to rynek dla wiedzących i lubiących ryzyko. Oczywiście tym ryzykiem też możesz zarządzać. Po wstępnym obyciu z funduszami, które są z natury bezpieczniejsze możesz zacząć wgryzać się w giełdę. Tu można sporo zarobić ale też jeśli nie panujesz nad emocjami i sporo stracić.

Możesz podejść do tematu giełdy w ten sposób:

1. zacznij czytać książki i ebooki o giełdzie no i fora dyskusyjne - np. to
2. załóż rachunek maklerski - polecam bossa.pl, bo emakler w mBanku nadal jest arcykiepski
3. wpłać taką część kasy, którą możesz eksperymentować i strata nie będzie bolesna
4. zacznij kupować i sprzedawać


Nie polecam grania na sucho na onecie czy innych tego typu serwisach. Istotą giełdy poza wiedzą, śledzeniem rynku, analizą techniczną i fundamentalną są przede wszystkim ludzkie emocje i psychologia tłumu. To że wiesz, że nie powinieneś np. teraz sprzedawać ma się nijak do tego, że w pewnym momencie zaczynasz panikować razem z tłumem i mimo wszystko składasz zlecenie sprzedaży. Potem najczęściej plujesz sobie w brodę.

Gra na giełdzie wymaga tego byś nauczył się swoich emocji.


Nieruchomości

Patrząc na to, co się dzieje z cenami mieszkań nasuwa się taka dręcząca myśl – gdybym wiedział i mógł, kupiłbym parę lat temu mieszkanie. Teraz nie wiadomo kiedy ta bańka mieszkaniowa pęknie. W każdym razie inwestowanie w nieruchomości ma sporo plusów: do wyboru tylko co chcesz kupić i gdzie. Czy mieszkanie czy ziemię.

Nieruchomości to jedna z tych inwestycji, gdzie kupujesz, zapominasz i później sprzedajesz z (miejmy nadzieję dużym) zyskiem. Wszystko oczywiście zależy od tego czy wybierzesz umiejętnie – do tego potrzebna jest analiza i śledzenie rynku. No i na pewno poczynań rządu bo ich decyzje mogą sporo namieszać.

Plusy: właściwie do kupna nieruchomości nie potrzeba stricte pieniędzy. Tu można ‘lewarować’ – to znaczy jeśli masz zdolność kredytową, możesz kupić mieszkanie na kredyt hipoteczny. W przypadku funduszy i giełdy musisz zacząć z własną gotówką. Tu nie – to bardzo ciekawy sposób zarobienia pieniędzy których nie masz. Kupujesz za pieniądze banku, spłacasz stosunkowo niewielkie raty a potem... no właśnie:

jeśli to mieszkanie, to możesz zdecydować – czy wynajem czy sprzedaż. Musisz pamiętać o podatkach – teraz za sprzedaż mieszkania przed 5 laty od zakupu będziesz musiał zapłacić sporo pieniędzy o ile nie zainwestujesz ponownie na cel mieszkaniowo/budowlany, chyba że się w tym mieszkaniu zameldujesz - wtedy bez podatku możesz sprzedawać już po roku. Jest zresztą parę innych tricków - zainteresowanych odsyłam do googla.


Minusy:

słaba płynność. O ile na giełdzie od decyzji do sprzedaży wystarczy parę kliknięć to z mieszkaniami/ziemią nie ma tak łatwo. Tu trzeba zamrozić swoją kasę na dłuższy okres - co najmniej parę miesięcy. Załatwianie sądów, formalności, notariuszów itd się wlecze

niepewność co do developera. Kupujesz nowe mieszkanie - no to nie wiesz do końca czy będzie obsuwa i jaki standard wykończenia. Często nie wiesz też czy pod oknem po pół roku nie wybudują Ci kolejnego piętrowca likwidując gwarantowany śliczny widok.


Podsumowując zachęcam Cię do przerobienia swojego portfela i zainwestowania. W wyrobieniu dobrego spojrzenia na własne finanse bardzo pomoże Ci ta książka i szczerze Ci ją polecam.

A czy warto inwestować? Warto!
---

pozdrawiam, Tomasz Zienkiewicz www.dlasiebie.pl :: rozwój osobisty, kariera benefi.pl :: finanse osobiste


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zarabiaj w Internecie

Jak stworzyć wartościowy serwis i zarabiać w internecie?

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



No i okazuje się, że wystarczy mieć własną stronę by zacząć zarabiać pieniądze. I oczywiście pomysł i trochę i jeszcze parę rzeczy - ale nie utrudniajmy. Po krótkiej obserwacji sytuacji jestem w stanie głowę podłożyć, że teraz każdy chętny może niewielkim nakładem sił zmontować sobie serwis, który inni pomogą mu wypełnić treścią i dadzą narzędzia by ten chętny zaczął zarabiać (oczywiście nie tylko on).
Tylko czy nie grozi nam zalew identycznych serwisów o tej samej treści? Przyznaję się bez bicia, że zahaczyłem właśnie o tą ścieżkę i stąd mam parę przemyśleń.

Co zrobić by Twój serwis był wartościowy a i przyniósł Ci parę bonusów?

To jak wygląda przepis na sukces Twojego serwisu?

1. Zarejestruj się w programach partnerskich

One zapewnią Twoim czytelnikom dobry content, czyli po naszemu: treść. Przecież danym serwisom zależy żebyś miał dobrą treść, którą inni chcą czytać… i chcą kupić. Tobie za to programy partnerskie dadzą możliwość zarabiania i fajnie zapodaną edukację jak profesjonalnie to robić. Znowu – przecież im zależy – bo gdy Ty zarabiasz to i oni zarabiają.

Żeby nie było tak abstrakcyjnie krótki przykład:

W księgarni internetowej jest sobie książka, a że Ci się podoba to pobierasz z niej (jako partner) fragment i wrzucasz do siebie na stronę. Co niektórym ludziom odwiedzającym Twoją stronę oczywiście też się książka podoba i sobie klikają na odpowiedni link, który przekierowuje do strony księgarni. Jeśli książkę kupią – zarabia księgarnia i Ty, jako partner – a wszystko dzięki odpowiednim linkom. Proste, no nie?



A gdzie się zarejestrować?

Jest cała masa programów partnerskich – szukajcie a znajdziecie. Kilka podpowiedzi z autopsji:

Najpopularniejszym chyba programem są Złote Myśli. Jak ktoś od Ciebie kupi – masz prowizję bezpośrednią (na dzień pisania tego tekstu to 25%). No i możesz też się załapać na prowizję pośrednią – jeśli ktoś dzięki Tobie też zapisze się w programie partnerskim i będzie polecał. Trochę taki 2 stopniowy łańcuszek się robi – ale nikt na tym nie traci, włączając czytelnika, więc nie ma powodu do obaw.

Zresztą odnośnie ceny – chłopy mieli rewelacyjny pomysł z tym wydawnictwem ebooków… z tego co wiem, to dostali już parę nagród za pomysł. Książki mogą być znacznie tańsze, bo nie ma potrzeby uruchamiania całej tej drogiej maszynerii wydawnictwa na papierze. Plus znacznie więcej autorów może się popublikować i stworzyć wiekopomne dzieła dla ludzkości. Czyli nadeszła pora na e-wieszczów J

Do programu partnerskiego Złotych Myśli warto się zapisać choćby z tego względu by się poedukować jak działać e-marketingowo.

Inne księgarnie (już takie bardziej z krwi i kości, czy też z papieru i magazynów) to już zależnie od tego, jaki masz profil serwisu:

* finansowa niezależność - Bogaty ojciec
* biznesowo/giełdowo/informatyczne – onepress.pl ;
* to samo + beletrystyka - lideria.pl.

Jeśli masz coś z finansami, albo telefonami – zapisz się w pp mBanku. Jeżeli masz telefon na kartę to mBank daje za doładowania 4% - warto, więc się zapisać choćby i po to by swojemu własnemu telefonikowi dać taniej jeść. Inna sprawa: czy mBank nie obawia się trochę kanibalizacji - ale to chyba zbyt mała skala... nieważne zresztą.


2. Pozyskaj treść, czyli skąd wziąć artykuły?

Mam nadzieję, że budujesz serwis po to by ludzie mogli znaleźć dla siebie coś ciekawego, a nie byś mógł na nich zarobić….

Masz kilka możliwości wypełniania swojego statku flagowego (a więc Twojego www) ładunkiem smacznym i do tego pierwszej świeżości (a więc dobrej i aktualizowanej treści)

* Pisz sam – na Twoje teksty czeka świat… a przynajmniej Ci którzy Cię chcą odwiedzać, lub Ci co jeszcze o tym nie wiedzą że chcą Cię odwiedzać. Tu jednak zachowanie aktualizacji wymaga niezłej systematyczności. Według mnie to podstawa jeśli chcesz by w Twoim serwisie było coś co przyciągnie czytelników.

* Pozyskaj treść z serwisów autorskich. Jest ich teraz kilka a kategorii do wyboru do koloru – więc znajdziesz coś dla siebie i swoich przyszłych i obecnych wielbicielek i wielbicieli (lub w odwrotnej kolejności jak kto woli). Autorzy, czyli nasi e-wieszcze wrzucają swoje teksty do serwisów autorskich – właśnie by inni mogli je pobierać – pod warunkiem zachowania autorskiej stopki i linków. Oni zyskują lepszą pozycję w googlach oraz sławę webową, a Ty – dobrą treść. Znowu wszyscy wygrywają. Ja pobieram i publikuję głównie na Artelis.pl - bardzo fajne miejsce (użytkowanie i regulamin) i dużo kategorii tekstów.

* Fragmenty książek. Powrzucaj opisy i fragmenty od księgarni, w których jesteś partnerem. Skoro Ty wybierzesz te książki, czyli Ci się podobają - to i czytelnikom Twojego www też. Najlepiej byś umieszczał książki, które przeczytałeś lub naprawdę wiesz, że warto je polecić. Dorzucanie fragmentów to megaprosty sposób by czytelnikowi pomóc znaleźć coś ciekawego, a sobie dodać sensownej treści. Odnośnie dodawania to ‘dodam’ jeszcze, że jest takie staropolskie przysłowie:
„kto ma dużo dobrej treści, ten się w googlu z przodu mieści”.


3. No i się jeszcze wypozycjonuj

Jak Cię nie znajdą to nic się nie ostanie z Twojego szczytnego planu uszczęśliwienia ludzkości i przy okazji delikatnego uzupełnienia stanu swojego portfela. Ludzie jakoś do Ciebie muszą trafić – z googla, od innych znajomych itd. Jak nie masz zbyt wielu znajomych którzy dorzucą link do Twojej strony u siebie, a Ty należysz do tego do mruków społeczności internetowych i generalnie rzecz ujmując milczysz na forach – to … no właśnie… jest światełko w tunelu. Małe, bladziutkie ale jest :)

Zapisz się do programu wymiany linków – niezłym jest LinkMe – jak przejdziesz weryfikację to na Twojej stronie zaczną się pojawiać linki innych stron, a na ich stronach Twoje. No i obie strony ponownie wygrywają bo rośnie im oglądalność. Mamy już w zwycięstwach 3:3.

A pozycjonowanie to trudny temat – i nie mówię o Kamasutrze, bo z tym to chyba prościej sobie poradzić niż z odmętami algorytmów pozycjonowania. Już niejeden przygryzał paznokcie przy dysputach na różnych forum pozycjonowania – zarówno pod kątem etyczno-filozoficzno-marketingowo-mentalnym jak i techniczno-informatykoidalnym. A zamiast przygryzać paznokcie przy forum mógłby jednak zająć się kamasutrą.

No nie ważne – chcesz to używaj pozycjonowania, nie to nie. Ważne byś był dla szukających widoczny.



Mankamenty (trudne słowo), czyli o Ataku klonów

Wyobraź sobie teraz, co może z tego wyjść, gdy masa ludzi idzie po najmniejszej linii oporu i zaczyna przeklejać jedynie teksty z serwisów autorskich i promować te same produkty partnerskie.

Hmm… po prostu ‘Atak klonów!’ – zalew identycznych serwisów: ta sama treść, te same mechanizmy działania, np. newslettery na bazie tego samego narzędzia. Generalnie może, więc wyjść w takim przypadku coś, co na dłuższą metę odstraszy czytelników. Tragedia, innymi słowy. Przecież nie o to chodzi.

Może jednak być całkiem nieźle, jeśli do swoich serwisów twórcy podejdą z głową i naprawdę będą chcieli coś DAĆ czytelnikowi a nie myśleli jedynie o tym jak z niego wyciągnąć kasiorę.



Serwisy jako znak jakości

Ile widzieliście już książek z nalepką ‘Andrzej Sapkowski poleca’ albo ‘Polityka poleca’ itd. W takich przypadkach mimo całego wrodzonego sceptycyzmu – bliżej nam do danej książki niż do jakiejkolwiek innej. Mamy większą pewność, że to co wybierzemy bardziej przypadnie nam do gustu. Oczywiście nie ma to jak polecenie kogoś komu ufamy i wiemy że ma podobne gusta.

Ergo- Twój serwis jeśli będziesz go tworzył z sercem i nie kantował to staniesz się swojego rodzaju znakiem jakości wobec treści którą u siebie zamieszczasz. Pomagasz więc czytelnikom znaleźć to, co wg Ciebie jest warte znalezienia w tym całym bezkresie informacyj wszelakich.



No i jeszcze jedno – co do możliwego ataku klonów. Serwisy są, jak to się po marketingowemu mówi, targetowane, czyli kierowane do różnych grup czytelników. A po ludzku – każdy autor pisze artykuły i tworzy swój serwis tak jak sam chciałby go widzieć – do niektórych to trafi, do niektórych nie. Do jednych przemawia taki to a taki styl pisania oraz wybór artykułów – za to do innych on zupełnie nie trafi. Tak długo więc jeśli autor nie idzie na masówkę i myśli o czytelniku w pierwszej kolejności, tak długo nie grozi nam zapaskudzenie serwisami typu „control-C control-V”


O czym musisz pamiętać tworząc swój serwis?

Krótko i zwięźle, 2 punkty w zupełności na start wystarczą:

1. Twój serwis to Twoja wizytówka – nie wrzucaj tu tego, co może Ci popsuć Twoją markę. Filtruj odpowiednio to, co dokładasz do serwisu. Nie sprzedawaj się tylko bądź dumny z tego co robisz.
2. Jakość a dopiero potem ilość – Jeżeli będziesz miał dużo, ale syfu – to przyciągniesz ludzi jedynie na chwilę, by stwierdzili szybko że tu nie warto zaglądać.

to powodzenia :)
---

pozdrawiam, Tomasz Zienkiewicz www.dlasiebie.pl :: rozwój osobisty, kariera benefi.pl :: finanse osobiste


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Motywacje i Inspiracje

Zdarza się, że wielki sukces bywał dziełem ślepego przypadku, ale podobno łatwiej być dwukrotnie trafionym przez piorun niż wygrać kwotę siedmiocyfrową w LOTTO.

Pewien Gentelman modlił się wieczorem aby dobry Bóg dał mu wygrać w Lotto.......
Bóg odpowiedział:  nie mogę ci pomóc skoro szkoda ci 5 złotych na kupon:)

Jest wiele osób które odniosły sukces w biznesie, które mogą być źródłem naszej motywacji i jestem przekonany, że ich doświadczenia zainspirują czytelników tego bloga.